Kuchnia i piłka - Archiwum (2006/4) - wróć do listy artykułów

„Nasz Kolporter”: - Smakosze wertują właśnie kartki przygotowanej przez pana książki kucharskiej. Opracowywał pan swój zestaw dań z myślą o jakiejś konkretnej grupie odbiorców, czy też wierzy pan, że każdy znajdzie w nim coś dla siebie? 
Klaudiusz Sevkovic: - Przepisy, które znalazły się w książce „Smak sukcesu”, to ulubione potrawy naszych reprezentantów w piłce nożnej. Postanowiłem je zebrać i wydać, ponieważ chciałem, aby każdy poznał upodobania kulinarne naszych najlepszych piłkarzy. Nie jest to typowa książka kucharska, ponieważ można w niej znaleźć również ekskluzywne wywiady, zdjęcia z prywatnych kolekcji piłkarzy oraz wspomnienia i wnioski przed kolejnymi Mistrzostwami Świata. Książka ta łączy moje dwie pasje - kulinaria i fascynację piłką nożną. Myślę, że przeglądając ulubione potrawy piłkarzy, każdy może znaleźć pośród nich coś dla siebie. Również dlatego, że przeplatają się w niej potrawy różnych kuchni świata. 
- Czy Polaków trzeba jeszcze uczyć gotowania? Przecież czasy, kiedy jedynym przewodnikiem kulinarnym była „Kuchnia polska” już dawno minęły. Teraz książki kucharskie stanowią potężny segment wydawniczy. Czego zatem miłośnicy dobrej kuchni mogą się od pana nauczyć?
- Zawód kucharza to praca, której trzeba się uczyć całe życie. Tutaj - podobnie jak w modzie - również co chwilę pojawiają się nowe trendy. Dlatego nawet ja chętnie zaglądam do nowych wydawnictw kulinarnych. Czytam je, ponieważ zawsze można się czegoś nowego nauczyć. Mam nadzieję, że czytelnicy również wyniosą coś z tej książki na swoje stoły. Na pewno usatysfakcjonowani będą zwolennicy popularnej u nas dzisiaj kuchni włoskiej i japońskiej. Te dania przygotowałem z myślą o ludziach, którzy chcą się zdrowo odżywiać. Bazują one na dużej ilości świeżych warzyw i ryb, bardzo lubianych również przez naszych sportowców.
- Pańska przygoda z kuchnią zaczęła się w Polsce, ale skrzydła rozwinął pan na dobre dopiero po wyjeździe do Niemiec. I dopiero wtedy podobno przekonał się pan, jaka przepaść dzieli nasze hotele i restauracje od reszty świata. Rzeczywiście było wtedy aż tak źle...
- Faktycznie, swoje pierwsze kroki w zawodzie kucharza stawiałem w Polsce, a konkretnie w katowickim hotelu „Warszawa”, który wtedy należał do jednych z najlepszych w Polsce. Muszę przyznać, że doświadczenie, które tam zdobyłem, było bardzo dobrym fundamentem na przyszłość. W hotelu tym bardzo często gościły drużyny piłkarskie oraz reprezentacje z całego świata. Wiele zespołów przyjeżdżało ze swoimi kucharzami. Dzięki temu już wtedy poznawałem nowe produkty i potrawy. Prawdą jest jednak, że dopiero wyjazd do Niemiec otwarł przede mną możliwość wypłynięcia na szerokie kulinarne wody. A różnica między restauracjami w Polsce i Niemczech byłą wtedy rzeczywiście duża. 
- Po wyjeździe za granicę zauważył pan zapewne inną filozofię przygotowywania, serwowania i jedzenia posiłków. Co zaskoczyło pana najbardziej? 
- Po wyjeździe do Monachium uczyłem się praktycznie kilku rzeczy naraz: języka, nowej kuchni oraz produktów, których dotąd nie znałem. Można jednak powiedzieć, że z polską pracowitością można tam bardzo szybko znaleźć dla siebie miejsce. Duże wrażenie wywarłem na szefach kuchni, gdyż radziłem sobie dobrze na każdym stanowisku. W Niemczech nie jest to taka oczywista sprawa. Tam każdy kucharz specjalizuje się w jednej dziedzinie, na przykład jeden odpowiada tylko za potrawy mięsne, inny rybne, a trzeci specjalizuje się w przygotowaniu dodatków do potraw.
- A potem był „Big Brother”, wielka popularność, przygoda z filmem. Pochłonęły pana wtedy liczne obowiązki, ale o zdradzie kucharskiego fachu nie można chyba mówić...
- „Big Brother” i okres po nim na pewno był wielką przygodą, która trwa do dziś. Ale gotowanie nigdy tak naprawdę nie zniknęło z moje go życia. Prowadziłem w telewizji autorski program kulinarny „Wielka niespodzianka Klaudiusza”, uczestniczyłem w wielu pokazach kulinarnych organizowanych w kraju i za granicą. Do dzisiaj bardzo chętnie spędzam czas w kuchni. Gotuję przede wszystkim dla rodziny i znajomych, których raczę przy okazji dobrymi winami. 
- Żona Angielka, mąż Polak, mocne wpływy niemieckie. Jak wygląda taka mieszanka? Mówiąc krócej - jakie potrawy królują w pańskiej kuchni? 
- W moim domu je się to, co jest smaczne. Staramy się jeść zdrowo, można powiedzieć, że prym wiedzie kuchnia włoska i wszelkie potrawy azjatyckie. Oczywiście kocham również kuchnię polską z jej największymi przysmakami, takimi jak barszcz, bigos czy rolady z kluskami. Od czasu do czasu pozwalam też mojej kochanej żonie Caroline ugotować coś rodem z Wysp Brytyjskich - rostbeef i yorkshear pudding, które przyrządza, są wspaniałe. Natomiast z czasów monachijskich został mi sentyment do tamtejszego lokalnego przysmaku - golonki po bawarsku. Tamta golonka znacznie różni się od tej, którą możemy zjeść w Polsce. 
- Wkrótce zasiądziemy do wielkanocnych stołów. W większości polskich domów będzie aż mdło od rozmaitych słodkości i tłusto od mięsnych potraw. Ma pan jakiś sposób na pogodzenie polskiej tradycji ze zdrowym żywieniem? 
- Taki to już urok naszych świąt. Zapominamy wtedy o kaloriach i wizji przybrania w pasie. Górę nad tym wszystkim bierze doskonały smak potraw świątecznych. Jedyne, co mogę podpowiedzieć łasuchom, to umiar w jedzeniu. Ja każde święta staram się spędzić w rodzimym domu, gdzie króluje kuchnia mojej kochanej mamy, za którą przepadają również moje dzieci - Tiger i Vanessa. 
- Kim dzisiaj jest Klaudiusz Sevkovic? Nadal odcina pan kupony od popularności, jaką dał panu udział w programie „Big Brother”, czy też wiąże pan swoją przyszłość z kuchnią? 
- Udział w programie na pewno dał mi popularność, ale bez ciężkiej pracy człowiek nic na dłuższą metę nie osiągnie. Przez programy reality show przewinęło się bardzo dużo ludzi, a słyszy się czy pamięta tylko o nielicznych. Na pewno chciałbym w przyszłości prowadzić jeszcze jakiś program kulinarny. Staram się przed sobą zawsze stawiać jakieś cele, które później ciężką pracą próbuję zrealizować. Ostatnim z nich była książka „Smak sukcesu”, którą już teraz można kupić w punktach handlowych i salonach obsługiwanych przez Kolportera. Wszystkim czytelnikom „Naszego Kolportera” życzę spokojnych, wesołych i smacznych świąt wielkanocnych, a naszej reprezentacji sukcesu na arenach Mistrzostw Świata. 
Książka Klaudiusza Sevkovica jest w ofercie Kolportera SA. 

Rozmawiał Krzysztof Straszowski