Mafia handluje zwrotami - Archiwum (2004/9) - wróć do listy artykułów


       - Wtórny obieg prasy dotyka wszystkich wydawców - na stoiskach handlarzy zwrotami dostępne są krzyżówki, tanie pisma popularne, jak i luksusowe miesięczniki i pisma specjalistyczne, często z dołączanymi gadżetami - mówi Wiesław Podkański, prezes Izby Wydawców Prasy i jednocześnie prezes wydawnictwa Axel Springer Polska. - Jedno z wydawnictw stowarzyszone w Izbie Wydawców Prasy przeprowadziło eksperyment, mający na celu zbadanie, jaki nakład jest w stanie wchłonąć handel zwrotami. Wyniki były przerażające, w rachubę wchodziły nakłady rzędu kilkudziesięciu tysięcy egzemplarzy każdego numeru. To pokazuje skalę procederu oraz udowadnia, że mamy tu do czynienia ze zorganizowanymi strukturami o charakterze przestępczym. Takie fakty umacniają nas w przekonaniu, że co najmniej kilka procent czasopism sprzedawane jest w nielegalnym obrocie, a to przekłada się na milionowe straty wydawców i wszystkich podmiotów współpracujących z wydawcami.
       Na całym procederze traci, również skarb państwa - bo trudno się spodziewać, że ten, kto zarabia na handlu kradzionymi gazetami, będzie płacił podatki...

       Policja rozkłada ręce

       Choć skala problemu jest sygnalizowana przez Izbę Wydawców Prasy od lat, jak na ironię przedstawiciele Komendy Głównej Policji widzą go zupełnie inaczej, ba, sprzedawanie czasopism po obniżonej cenie ich zdaniem nie jest przestępstwem ...
       - Każdy towar można przecenić i wystawić do sprzedaży, więc generalnie trudno nazwać taką sprzedaż przestępstwem. Przecież czasami zdarza się tak, że sam wydawca obniża cenę i - chcąc odzyskać przynajmniej część pieniędzy - wystawia prasę ze zwrotów do ponownej sprzedaży - mówi podkomisarz Marcin Szyndler z Zespołu Prasowego Komendy Głównej Policji.
       Komisarz Szyndler nie zgadza się również ze stwierdzeniem: w tym przypadku mamy do czynienia z przestępczością zorganizowaną...
       - Może i zorganizowaną, ale nie przestępczością. Nie mogę zgodzić się na takie stwierdzenie, ponieważ sprzedający przecenione czasopisma robią to jak najbardziej legalnie. Gdyby ktoś z nich działał bezprawnie, to nie stałby godzinami w publicznym miejscu. Oni dobrze wiedzą, że nikt nie jest w stanie udowodnić im łamania prawa. A co do zorganizowanej formy, to nie ma się co dziwić, że przybiera ona coraz większe rozmiary. Tam, gdzie są pieniądze, pojawiają się i struktury. Tworzą je ludzie, którzy chcą zarobić - stwierdza komisarz M.Szyndler.
       Jaką drogą gazety i czasopisma trafiają do ulicznych handlarzy? Jak dotąd nie udało się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Wszyscy uczestnicy rynku prasowego zdają sobie sprawę, że „wycieki zwrotów” mogą się zdarzyć na każdym etapie dystrybucji: z drukarni, z firmy kolporterskiej, od wydawcy do którego niejednokrotnie wracają niesprzedane egzemplarze lub ze skupu makulatury. I to właśnie faktury zakupu ze skupów makulatury są najczęściej dokumentem, którym podczas policyjnych kontroli „bronią się” uliczni sprzedawcy zwrotów. Dlatego może warto, aby odpowiednie służby przyjrzały im się nieco baczniej niż do tej pory...
       - Z punktu widzenia wydawcy sprawa jest prosta: oddajemy dystrybutorom swoje czasopisma do sprzedaży, a po jej zakończeniu zgodnie z umowami dystrybutorzy zwracają wydawcy niesprzedane egzemplarze, bądź przekazują je na makulaturę, w takiej jednak formie, która uniemożliwia ich ponowną sprzedaż - mówi prezes Podkański.
       - Nasza firma stosuje wielopoziomowe procedury zabezpieczeń - w tym bardzo precyzyjne systemy wagowe, wyłapujące najdrobniejsze różnice pomiędzy wykazaną w dokumentach liczbą zwrotów, a rzeczywistą ilością prasy na paletach zwracanych do wydawcy lub na makulaturę - stwierdza Grzegorz Fibakiewicz, prezes Kolportera S.A. - Współpracujemy tylko z trzema odbiorcami makulatury, w zawartych z nimi umowach zastrzegliśmy dotkliwe kary za ewentualne wprowadzenie przez nich zwrotów do nielegalnego obiegu.

        Wystarczy zgłosić funkcjonowanie nielegalnego stoiska dyrektorowi lokalnego oddziału Kolportera S.A., a nasze służby prawne zajmą się skierowaniem sprawy do prokuratury, nie angażując kontrahenta i nie ujawniając w żadnym wypadku źródła informacji - mówi Andrzej Krajewski, radca prawny Kolportera S.A.


       Czego nie widzi policja

       - Nasi funkcjonariusze sprawdzają uliczne stoiska, ale zazwyczaj sprzedawca pokazuje im fakturę zakupu oferowanego przez siebie towaru i na tym sprawa się kończy. Do tej transakcji nie można mieć żadnych zastrzeżeń - uważa komisarz Szyndler. - Kilka dni temu byłem na spotkaniu z rzecznikami wszystkich komend wojewódzkich policji w kraju. Rozmawialiśmy, między innymi, na ten temat. Z informacji uzyskanych z poszczególnych województw wynika, że przypadki takich zgłoszeń można policzyć na palcach jednej ręki. Wydawcy skarżą się na łamach gazet, ale nie składają zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. A ja jeszcze raz powtarzam: policyjny patrol nie jest w stanie udowodnić, że sprzedawana w dworcowych tunelach prasa jest pozyskana nielegalnie.

       Wielu „wypełnia przesłanki”

       Tymczasem w „stopkach” redakcyjnych większości ogólnopolskich czasopism, które są „łakomym kąskiem” dla ulicznych handlarzy wpisano informację, że „Wydawca ostrzega P.T. Sprzedawców, że sprzedaż aktualnych i archiwalnych numerów czasopisma po innej cenie niż wydrukowana na okładce jest działaniem na szkodę Wydawnictwa i skutkuje odpowiedzialnością sądową”.
       - A to w praktyce oznacza, że działanie osób sprzedających czasopisma ze zwrotów wypełnia zgodnie z treścią art. 116 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych przesłanki „rozpowszechniania bez uprawnień” (bo dzieje się to bez wiedzy i zgody zarówno wydawcy jak i firmy kolportażowej) - mówi mecenas Andrzej Krajewski, radca prawny Kolportera S.A. - Dodatkowo działania tych osób wypełniają przesłanki art. 116 ust. 2 tej ustawy, tj. działania w „celu osiągnięcia korzyści majątkowych”. Z obserwacji pracowników naszej spółki wynika, iż nielegalna sprzedaż wielu tytułów czasopism jest prowadzona regularnie i w dużych ilościach, co oznacza, iż osoby je prowadzące wypełniły ustawowe przesłanki określone w ust. 3 art. 116 ustawy, tj. „uczyniły sobie z przestępstwa stałe źródło dochodu”.
       Inną sprawą, lecz także skłaniającą do interwencji, jest przestępstwo tego samego rodzaju popełnione przez firmę, która udostępnia wycofane z obiegu czasopisma (np. skup makulatury), w celu dalszej odsprzedaży bez zgody i wiedzy zarówno wydawców jak i firm kolportażowych .

       Nielegalne makulatury na sztuki!

       Niestety, znów okazuje się, że policja widzi sprawę zupełnie inaczej, niż pozostali uczestnicy rynku prasowego....
       - Zwroty sprzedawane są często jako makulatura - na wagę. Po takiej transakcji, która jest legalna i nie można mieć do niej żadnych zastrzeżeń, towar powinien trafić do firmy, która zajmuje się przeróbką surowców wtórnych. Ta „makulatura” jednak nie zawsze jest tam przekazywana. Nie da się, mimo to, w każdym przypadku zakwestionować takiej transakcji. Jeśli ktoś kupił czasopisma po cenie makulatury, to trudno ukarać go za to, że znalazł później na nią kupca, który zdecydował się zapłacić za towar więcej - stwierdza komisarz M.Szyndler.
       - Z punktu widzenia prawa pan komisarz Szyndler absolutnie nie ma racji! Skoro ktoś posiada fakturę na zakup makulatury, a sprzedaje czasopisma „na sztuki”, to nie można mówić, że tak faktura jest legalnym dowodem zakupu tych właśnie czasopism - ripostuje mecenas Krajewski.
       - „Straganowi przedsiębiorcy” pokazują faktury dokumentujące zakup gazet w punkcie skupu makulatury. A gdzie prawa autorskie? Przecież to nie jest handel papierem śniadaniowym, tylko prasą, gdzie wydawca poniósł koszty artykułów, redakcji, zdjęć, druku itd. Kolejny istotny aspekt tego zagadnienia to fakt, iż prokuratura nie chce zobaczyć zorganizowanego charakteru tego przestępczego procederu . To nie jest pojedynczy stragan! To scentralizowane siatki dystrybucyjne, posiadające wyspecjalizowane komórki zajmujące się pozyskiwaniem towaru, jego dystrybucją, a potem rozliczeniem - argumentuje prezes Podkański. - Prawo byłoby skuteczne, gdyby było konsekwentnie egzekwowane. Tymczasem prokuratury i sądy nie chcą zajmować się handlem zwrotami, argumentując to niską szkodliwością społeczną czynu czy też wręcz brakiem znamion przestępstwa..

       Kto ma ich ścigać?
       - Jeśli zgłosi się do nas wydawca i pokaże umowę, z której będzie wynikało, że wtórny handel jest przestępstwem, wtedy na pewno zareagujemy. I to jest właśnie najistotniejszy problem związany z handlem przecenionymi gazetami. Z naszych informacji wynika, że wielu wydawców nie ma z firmami kolportującym podpisanych umów, z których jasno wynika, że gazety, które nie zostały sprzedane, nie mogą ponownie trafić do obiegu. Brak takich zapisów sprawia, że system kontroli nad obiegiem prasy jest nieszczelny - uważa komisarz M. Szyndler.
       - Podjęliśmy stosowne kroki prawne, umożliwiające skuteczniejszą walkę z handlem zwrotami: do tej pory sądy nie pozwalały, aby Izba Wydawców Prasy, jako stowarzyszenie, reprezentowała interesy wydawców (rzekomo sama Izba nie była stroną w sprawie). Dlatego wydawcy powołali spółkę Repropol, zarządzającą prawami autorskimi wydawców. Teraz Repropol będzie koordynował działania wydawców oraz reprezentował wydawców w sądzie - stwierdza prezes Podkański. - Ponieważ zjawisko handlu zwrotami przyjmuje ogromne rozmiary, rozważamy również przeprowadzenie kampanii społecznej informującej o nielegalności procederu. O tym, że kupowanie na straganie to kupowanie od paserów, którzy kradną własność wydawców.

       Nie wszyscy są bezsilni

       Na szczęście nie wszyscy przedstawiciele organów ścigania rozkładają bezradnie ręce, widząc jak kwitnie nielegalny proceder. Są już pierwsze przypadki skazania przez sądy sprzedawców kradzionych zwrotów!
       - Dziękuję tym przedstawicielom policji, którzy podjęli próby zajęcia się tym problemem. Najwięcej wysiłków zmierzających do ograniczenia handlu zwrotami poświęciła Komenda Policji w Białymstoku. Dziękuję tym nielicznym sądom i prokuraturom, które rozpoznają wagę problemu. Wydawnictwo Axel Springer uzyskało wyrok skazujący handlarza zwrotami w Bydgoszczy - został on skazany na wysoką grzywnę i karę pozbawienia wolności w zawieszeniu. Podobny przypadek miał ostatnio miejsce w Mińsku Mazowieckim. Apeluję do wszystkich innych organów władnych podjąć stosowne działania o aktywność w walce ze złodziejami - mówi prezes Podkański.

        „Kurier Lubelski”

       - O tym czy walka z osobami handlującymi zwrotami będzie skuteczna, zdecyduje w dużej mierze postawa nas wszystkich. Jeśli nie będziemy spokojnie przechodzić obok straganów sprzedających czasopisma po obniżonej cenie, lecz zgłaszać takie przypadki do prokuratury, na pewno łatwiej będzie wyeliminować to zjawisko - stwierdza A.Krajewski, radca prawny Kolportera S.A. - Rozumiem, że wielu kontrahentów naszej firmy nie chce się angażować w tego rodzaju procedury, obawiając się zemsty ze strony handlarzy czy występowania w sądzie w charakterze świadka. Dlatego proponuję inne rozwiązanie - wystarczy zgłosić funkcjonowanie takiego nielegalnego stoiska dyrektorowi lokalnego oddziału Kolportera S.A., a nasze służby prawne zajmą się skierowaniem sprawy do prokuratury, nie angażując kontrahenta i nie ujawniając w żadnym przypadku źródła informacji.
       - Jeśli ten proceder będzie się rozwijał w takim tempie, jak do tej pory, to nie tylko mali wydawcy, alei poważni gracze na tym rynku ponosić będą coraz dotkliwsze konsekwencje. Mamy tu bowiem do czynienia ze swoistym błędnym kołem: przychody wydawcy maleją, ponieważ coraz to nowi czytelnicy dokonują zakupów prasy na straganach. Aby zbilansować koszty, wydawca zmuszony jest podnieść cenę, co z kolei powoduje odpływ kolejnych czytelników - podsumowuje prezes Podkański.


       Więzienie za handel zwrotami

       Do 5 lat więzienia grozi kobiecie, która na bazarze przy al. Tysiąclecia w Lublinie handlowała przeterminowanymi czasopismami pochodzącymi ze zwrotów. Wczoraj 37-letnią Iwonę P. zatrzymali policjanci z Sekcji do walki z Przestępczością Gospodarczą Komendy Miejskiej. Funkcjonariusze skonfiskowali także towar: dwa tysiące różnych czasopism i 205 sztuk płyt DVD. Całość warta około, 30 tys. zł. Według policjantów oferowane przez kobietę wydawnictwa zostały przez nią nielegalnie nabyte.

Maciej Topolski